środa, 24 października 2012

Pierwsza odprawa za mną, w Poznaniu:) Szybko, sprawnie, bez kolejki... mało ludzi na lotnisku. Spokój... tylko moja ilość aparatu wzbudziła zainteresowanie wojska:):) kłąb ładowarek, kabli łączących i innych kabelków został dokładnie zbadany, po czym pozostałem zostawiony z kuwetą plątaniny przewodów:). Cóż, we Frankfurcie 6 godzin w oczekiwaniu na kolejny lot spędzę przynajmniej pracowicie:) To niecodzienne wrażenie, odpowiadać na pytanie pracownika odprawy bagażowej: " bagaż główny wysłać panu bezpośrednio do Kostaryki czy odbierze pan go we Frankfurcie i nada tam dalej?" Oczywiście we Frankfurcie odbiorę!:) Nie zamierzam czekać tydzień na niego, bo wyślą go Japonii lub RPA. W końcu to prawdopodobnie największe lotnisko w Europie, więc takie pomyłki są na porządku dziennym, a ja nie mam czasu czekać:) Co wysyłam głównie tym bagażem? BROŃ!:) Nóż, maczeta nie może lecieć w bagażu podręcznym :). Wyobrażacie sobie wrażenie, jakie by wywołało przypadkowe, takie, niechcący, wyjęcie 50 cm ostrej jak brzytwa maczety ze schowka nad głową w samolocie:)? TO raczej niemożliwe, odprawa jest bardzo drobiazgowa i uważna, chociaż kiedyś nie zauważyli noża zaplątanego gdzieś przez przypadek w mój podręczny bagaż. Sam też o nim nie pamiętałem, więc ze zdumieniem patrzyłem już na miejscu, co w tym bagażu odnalazłem.
Żółto, czerwono, coraz mniej zielono na roślinach:( Kiedy wrócę, pewnie gałęzie będą już gołe, bezlistne... fajnie tak przedłużyć sobie lato:) cieszę się coraz bardziej, powoli dociera do mnie lot, opadają emocje zawodowe, pakowania, załatwiania różnych spraw... Czuję, że w samolocie odpłynę... i o to chodzi. W Kostaryce, kiedy to piszę w środku dnia, o 12.20, ludzie leniwie budzą się do życia i zaczynają szykować do codziennych spraw - TAM jest 6.20 rano :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz