piątek, 9 listopada 2012

Żeby przejechać na drugą stronę półwyspu, trzeba mieć albo samochód terenowy, albo quada... wybrałem to drugie...:)



niby normalna droga, ale najtrudniejsze były przeprawy przez rzeki



tutaj quad zamielił kołami po dnie na środku, i... zniosło go w dół nurtu kilka metrów, zanim znowu złapał kołami dno... 



dla takiej plaży warto było przeprawić się na drugą stronę półwyspu... nawet jednej osoby w zasięgu wzroku, palmy, piasek... tutaj czarny, gorący...


jeżeli ktoś wyobraża sobie, że plaże tropikalne są białe, czyste to ma wyobrażenie ze zdjęć na folderach, które robione są najczęściej przy hotelach. Takie dzikie plaże pełne są drewna i innych fragmentów wyrzucanych tu przez każdy sztorm.. ale i tak jest pięknie...  



a wieczory kończą się zwykle takimi widokami... :) :)

czwartek, 8 listopada 2012

Tapir...

Z tapirem było tak: Felix, miejscowy przewodnik, który dotarł do Sireny z dwoma niemieckimi turystkami, skorzystał kilka razy z mojego komputera i dostępu do internetu... niewiele czasu minęło, i łaziliśmy razem, kiedy dziewczyny nie miały ochoty na korzystanie ze swojego przewodnika... za darmo dodam, żeby podkreślić, jaki to typ człowieka... kochający dżunglę, dumny z tego, że ją zna, bardzo honorowy i uczynny... nie od dzisiaj wiadomo, że dla takich ludzi ich pasja jest ponad pieniędzmi, zresztą... z którymkolwiek z przewodników nie rozmawiałem, z pasją i z dumą pokazywali i opowiadali o dżungli, często ponad to, co leżało w ich komercyjnych obowiązkach wobec ludzi, którzy im płacili... tak to życie tutaj się toczy. Warto też pamiętać, żeby nie nadużywać ich uprzejmości...
więc wracając do tapira... po kluczeniu w porannym bladym świcie po lesie pojawił się trop... zwierzę kluczyło po lesie jakby bawiło się w chowanego, w końcu trop się urwał... zrezygnowany postanowiłem pójść zobaczyć co słychać u krokodyli przy ujściu rzeki do oceanu, kiedy przy samej plaży pojawiły się ponowne ślady wielkiego zwierzęcia... :) niemożliwe... plażą spacerowało sobie zwierzę wielkości i wyglądu dużego hipopotama na tyle niedawno, że fale nie zdążyły zmyć jego śladów... co jakiś czas wchodząc i wychodząc z lasu... w końcu pojawiło się ogromne skupisko namorzynów... stalowoszare śmierdzące bagno nie zachęcało do wejścia... Felix twardo kiwnął na mnie, żeby iść... iść... dobre sobie, raczej wyciągać nogi z plastelinowej mazi... nagle prawie uderzyłem w jego plecy... przed nami zobaczyłem scenę, za jaką uganiają się często fotografowie przez wiele tygodni w puszczy amazońskiej.... zanurzony po brzuch w błocie, spał olbrzym... zresztą zobaczcie...










co wy na to? Przede mną spokojnie spoglądał na mnie obudzony przez nas tapir, jedno z najbardziej płochliwych i nieuchwytnych zwierząt amazońskiego lasu deszczowego... 

Nocne czekanie, aż wszyscy pójdą spać opłaciło się... trochę biegania i wypatrywania w krzakach węży i tej żaby zaowocowało takimi fotkami... może nie są najpiękniejsze, ale za to moje osobiste, a możliwość obcowania z tym stworzeniem w jej środowisku naturalnym była wspaniałym przeżyciem
 :) :) :)












wtorek, 6 listopada 2012

Dżungla... po prostu :)


Podróż do Jimenez publicznym autobusem, 9 godzin...


ostatnie zakupy przed drogą...


wieczorny spacer na plażę, niecałe 3 km szosą...




I w drodze... tutaj nie ma mostów...




ślady tapira na szlaku


to puma, również świeży ślad na tej samej ścieżce...


a to już bez wątpienia jaguar...


specjalny dżunglowy papier toaletowy, tylko nie wolno go pomylić z innym, podobnym :) :)


ślady pekari, świnek, których obawiają się miejscowi bardziej niż kotów...

  

ciekawy liściokształtny świerszcz...



tam daleko, na horyzoncie, cel który musi zostać osiągnięty najpóźniej wieczorem...


 to realne i śmiertelne zagrożenie, tutaj doskonale widoczne




Sirena Station


to pas startowy i lądowisko, na którym odważa się lądować i startować tylko 3 miejscowych  pilotów :)


sądząc po ułożeniu kości, ta małpa po prostu spadła z drzewa...




tej akacji lepiej nie dotykać... to ciekawy przykłąd symbiozy rośliny i mrówek, które zamieszkują puste wewnątrz kolce akacji, tłumnie wybiegając na ratunek drzewu przy minimalnym drgnięciu drzewa...



ten wąż wieczorem na środku trawnika przed stacją, prawie 2 metrowej długości, nie był jadowity... 



poranna kontrola kuchni przez 2 sępy...jest coś do jedzenia czy nie?



cdn.... ;)